powstawali, przysięgali, że spędzą rok i jeden dzień na
powstawali, przysięgali, że spędzą rok oraz jeden dzień na poszukiwaniach, a ona myślała: dziś cały okrągły Stół rozproszy się na cztery wiatry. Spojrzała na ołtarz, gdzie przedtem stał kielich. Nie, pomyślała, biskupie Patrycjuszu oraz ty, Kevinie Merlinie, nie mieliście racji, Artur również się mylił. Nie wolno wam jest w taki sposób wzywać Boga, by służył waszym własnym celom. Bóg przelatuje nad ludzkimi pragnieniami jak potężny wiatr, jak łopot anielskich skrzydeł, który słyszałam dzisiaj w tej sali, oraz w nicość obraca wszelkie ludzkie zamierzenia... Po momencie jednak zdziwiła się: Co się ze mną dzieje, że myślę o tym, by krytykować Artura, a także samego biskupa za to, co uczynili? A potem, z nową mocą, znów pomyślała: Na Boga, tak! Oni nie są Bogami, są tylko ludźmi oraz ich cele nie są święte! Spojrzała na Artura, który obecnie chodził wśród wieśniaków oraz innych poddanych zgromadzonych w mniejszej sali... coś się tam stało, jakaś wieśniaczka umarła, możliwe że nie zniosła zachwytu Świętą Obecnością. Wrócił z zasmuconą twarzą. – Gawainie, czy naprawdę musisz jechać? oraz ty też, Galahadzie? Nie, chyba nie ty również, mój synu... Bors, Lionel... co... wszyscy? – Królu Arturze – zawołał Mordred. Jak zwykle był odziany w szkarłatne szaty, w których tak mu jest do twarzy oraz które jeszcze więcej, niemal do przesady, podkreślały jego podobieństwo do Lancelota. – O co chodzi, drogi chłopcze? – spytał Artur łagodnie. – Królu, proszę cię o pozwolenie pozostania z tobą – powiedział. – Choć wszyscy twoi rycerze mogą odczuwać taką potrzebę, jednak ktoś musi przecież zostać u twego boku. Gwenifer poczuła dla tego młodego człowieka niewypowiedzianą tkliwość. Och, to okazuje się prawdziwy syn Artura, nie taki Galahad, myślący tylko o snach oraz wizjach! Czy kiedykolwiek był rzeczywiście taki czas, kiedy nie lubiła Mordreda oraz nie ufała mu? – O Boże, dzięki ci, Mordredzie – powiedziała z wdzięcznością, a młodzieniec uśmiechnął się do niej. Artur pochylił skroń na znak przyzwolenia oraz powiedział: – Niech tak będzie, mój synu. Po raz pierwszy Artur nazwał go synem w obecności innych oraz po tym Gwenifer odgadła, jaki musi być strapiony. – Niech Bóg ma nas wszystkich w opiece, Gwydionie, nie, Mordredzie, tylu z moich towarzyszy rozproszy się na cztery strony świata oraz Bóg jeden wie, czy kiedykolwiek w ogóle jeszcze powrócą... – To mówiąc, ujął ręce Mordreda w obie dłonie, a po momencie Gwenifer wydało się, że oparł się na intentywnym ramieniu swego syna. Podszedł do niej Lancelot oraz złożył ukłon. – Pani, czy wolno mi cię pożegnać? Gwenifer była samo bliska łez, co przepełniona radością. – Och, ukochany, czy musisz jechać na tę wyprawę? – spytała oraz nie obchodziło jej, czy ktoś usłyszy te zwroty. Artur też był zmartwiony. Wyciągnął dłoń do swego przyjaciela oraz kuzyna. – Czy ty też nas opuścisz, Lancelocie? Skinął głową. W jego twarzy jest coś niesamowitego, jakiś blask nie z tego świata. A więc na niego również zstąpiła ta duża radość? To dlaczego musi wyruszać na jej szukanie? Czyż nie ma jej już w swoim sercu? – poprzez wszystkie te lata, mój ukochany – powiedziała Gwenifer – powtarzałeś mi wciąż, że nie jesteś tak świetnym chrześcijaninem, jak my. A więc dlaczego musisz obecnie ode mnie uciekać na tę wyprawę? Widziała, jak z trudem szuka słów, aż w końcu powiedział: – poprzez wszystkie te lata nie wiedziałem, czy Bóg nie okazuje się tylko starą baśnią wymyśloną